niedziela, 9 lutego 2014

Baaardzo dobre curry z przepisu Seby

Ostatnich kilka tygodni upłynęło u mnie pod znakiem apetytu na orientalne przyprawy. Szczególną sympatią zapałałam w stosunku do mieszanki przypraw curry i wszelkich dań z jej dodatkiem. Gdybym tylko mogła, codziennie chodziłabym do mojej ulubionej tajskiej knajpki "Gold Elephant" znajdującej się w budynku przypominającym nieco barak, przy ul. Wałbrzyskiej w Warszawie, 3 kroki od stacji metra Służew. Podają tam jedno z najlepszych curry z kurczakiem, jakie do tej pory jadłam (nazywa się KEANG KRA RI KAI, w karcie to danie nr 28a). Moim zdaniem to idealne danie na chłodniejsze dni, ma piękny żółto-pomarańczowy kolor i pikantno-korzenny smak, rozgrzewający ciało i duszę. Niestety nie zawsze mam możliwość wpaść do "Złotego Słonia", pomijając już fakt, że nie jest to najtańsze miejsce na świecie i gdybym chciała stołować się tam codziennie, mój budżet zostałby znacznie nadszarpnięty ;-) Polecam jednak wyprawę do tego miejsca od czasu do czasu, wraz z Wybrankiem mym byliśmy tam nie raz, nigdy nie wyszliśmy niezadowoleni. To fajne miejsce nie tylko dla miłośników kuchni tajskiej jako takiej, ale także dla fanów kaczego mięsa - kaczkę robią naprawdę dobrą.

Choć - jak wielokrotnie podkreślałam w różnych wpisach na tym blogu - specjalistką od kuchni orientalnych nie jestem, próbują coś kombinować z orientalnymi daniami i przyprawami w domu. Ostatnio postanowiłam zrobić curry z kurczakiem. Mój kolega z pracy, Seba (pozdrowienia :-), akurat robił curry i wrzucił zdjęcie swojego dzieła na Facebook'a, więc zagadnęłam go o jakiś sprawdzony przepis. Chyba nie mogłam lepiej trafić, bo Seba ma w rodzinie Hindusa, który zdradził mu kilka sztuczek, które umożliwiają przygotowanie naprawdę dobrego curry. Pierwsze zdanie, które usłyszałam od Seby po tym, jak poprosiłam go o przepis to: "Najważniejsza jest cebula i mało kto o tym wie". Jak powiedział mi w dalszej części rozmowy, podstawą dobrego curry jest drobno posiekana i długo duszona na patelni cebula. Powinna być bardzo miękka i mieć złoto-brązowy kolor. Tu uświadomiłam sobie ciekawą (dla mnie) rzecz: że nawet między bardzo odległymi geograficznie i kulturowo tradycjami kulinarnymi, istnieją podobieństwa. Długo smażona/duszona cebula jest bowiem podstawą dobrej zupy cebulowej, będącej jednym z najbardziej znanych dań kuchni francuskiej. O ile wiem, Indie kolonizowali Brytyjczycy, więc to chyba wcale nie jest takie oczywiste, że podobne techniki stosowane są w przygotowaniu francuskiego i hinduskiego klasyka?

Skorzystanie z przepisu Seby było dla mnie pewnym wyzwaniem, bo dał mi od siebie jedynie ogólne wskazówki ;-) Proporcje musiałam wypracować sama. Wprawdzie Seba podesłał mi też dokładny przepis od swojego hinduskiego szwagra, ze wszystkimi proporcjami, jednak nie mam w domu wszystkich składników mieszanki curry, postępowałam więc zgodnie ze wskazówkami mojego kolegi, który zamiast samodzielnie przygotowywać mieszankę, użył gotowej. Gotowe mieszanki są raczej ogólnodostępne. Kupując je, zwracajcie uwagę, żeby w składzie nie było dziwnych składników typu te, których nazwa zaczyna się na "E" albo glutaminianu sodu. Z czystym sumieniem mogę polecić mieszankę curry z delikatesów Marks & Spencer. Dokładna nazwa tej mieszanki brzmi "House Blend Roasted Curry Powder". To jest prażona mieszanka curry, składająca się z prażonych mielonych nasion kolendry, kminu rzymskiego, suszonego czosnku, mielonego imbiru, mielonej kurkumy, prażonych mielonych nasion kozieradki, czarnego pieprzu, kardamonu i goździków, suszonych liści kolendry i płatków chili oraz z cukru. Być może dziwny wyda się Wam dodatek wody zamiast bulionu, niemniej jednak przy odpowiednim przygotowaniu cebuli danie ma wyrazisty smak i bulion nie jest potrzebny, naprawdę wystarczy woda i mleczko kokosowe.

Danie wyszło baaardzo dobre, trudno było mi się powstrzymać przed podjadaniem w trakcie gotowania. Największym komplementem było to, że Wybranek wziął sobie dokładkę ;-) I w ten oto sposób danie dla 4 osób, zjadły dwie ;-) Wielkie dzięki dla Seby za przepis :-) Teraz czekam, aż moja przyjaciółka Asia wróci ze swojej podróży (ostatni kwartał 2013 spędziła z Narzeczonym podróżując po Azji, obecnie jest w Ameryce Południowej) i nauczy mnie robić curry z przepisów, których nauczyła się w trakcie lekcji gotowania, w których pilnie uczestniczyła w trakcie ubiegłorocznych podróży ;-)

Tymczasem zachęcam do wypróbowania przepisu na curry z kurczakiem według Seby :-)

Curry z kurczakiem z przepisu Seby
 
Składniki (porcja dla 4 osób):
  • 2 średniej wielkości zwykłe białe cebule
  • 2 łyżki oleju (u mnie słonecznikowy)
  • 4 łyżeczki mieszanki przypraw curry
  • 2 łyżeczki mielonej kurkumy
  • 1/4 łyżeczki chili
  • kawałek świeżego imbiru wielkości kciuka
  • 2 małe lub 1 duży ząbek czosnku
  • ok. 700g piersi z kurczaka (u mnie były piersi kurczaka zagrodowego, do kupienia po 2 sztuki na tacce w sklepie Befsztyk.pl)
  • 1 duża czerwona papryka (u mnie były dwie mniejsze, jedna czerwona, jedna żółta - ostatnio odkryłam paprykę ramiro, która ma delikatniejszy i słodszy smak niż papryka, którą najczęściej można dostać w sklepach; jeśli traficie na ramiro - w supermarketach jest najczęściej dostępna w kolorze czerwonym, pakowana po 2 sztuki w foliowym worku)
  • świeża kolendra (ok. 2 czubate łyżki posiekanych listków)
  • 1 puszka mleka kokosowego
  • 1-1,5 szklanki wody
  • sól i pieprz do smaku
  • od siebie dodałam jeszcze 1 płaską łyżkę cukru trzcinowego, bo brakowało mi trochę słodyczy - jeżeli Wam nie będzie brakowało słodyczy pod koniec przygotowania potrawy, nie dodawajcie
Przygotowanie:
  1. cebulę obieramy, drobno siekamy i wrzucamy na patelnię (najlepiej o wysokich brzegach) z rozgrzanym olejem
  2. cebulę podsmażamy na niedużym ogniu, mieszając od czasu do czasu, żeby zmiękła i stopniowo zbrązowiała - proces ten może trwać nawet 1-1,5h (co sprawia, że curry wcale nie jest szybkim w przygotowaniu daniem); muszę przyznać, że mi nie wystarczyło cierpliwości (tak to jest, jak się gotuje z pustym żołądkiem) i skończyłam po ok. 1h
  3. gdy cebula zmięknie i nabierze brązowego koloru (w przepisie od Seby jest napisane, że "po upływie 1 godziny" przy założeniu, że proces przygotowania cebuli trwa ok 1,5h), na oko po upływie 2/3 czasu, jaki chcemy przeznaczyć na tę czynność, dodajemy 2 łyżeczki curry, 1 łyżeczkę kurkumy, 1/4 łyżeczki chili (jeżeli danie okaże się za mało ostre, zawsze można później dodać więcej), mieszamy i podsmażamy dalej (u mnie to trwało ok 15 min)
  4. w międzyczasie myjemy kurczaka pod zimną, bieżącą wodą, osuszamy, oczyszczamy i kroimy w kostkę
  5. pokrojonego kurczaka wrzucamy do miski, dodajemy pozostałe 2 łyżeczki curry i 1 łyżeczkę kurkumy
  6. do kurczaka z przyprawami dodajemy obrany i przepuszczony przez praskę czosnek, obrany i starty na tarce o drobnych oczkach imbir oraz 3 łyżki mleczka kokosowego
  7. mięso dokładnie mieszamy z marynatą i odstawiamy na ok. pół godziny, żeby wszystkie smaki się przegryzły
  8. paprykę myjemy i kroimy w nieduże kawałki
  9. do cebuli dodajemy 3 łyżki mleka kokosowego, pół szklanki wody i jedną łyżkę posiekanej świeżej kolendry, a następnie dalej dusimy przez chwilę
  10. do duszącej się cebuli dodajemy paprykę (Seba dodaje trochę wcześniej, ale mi zależało na tym, żeby się nie rozgotowała)
  11. gdy papryka zmięknie i minie czas marynowania mięsa, do mieszaniny na patelni dodajemy mięso (nie obsmażamy wcześniej, dodajemy surowe, wraz z marynatą), dolewamy resztę mleka kokosowego i wody (można zacząć od dodania 0,5 szklaki, a w zależności od preferencji dodać później jeszcze trochę lub nie - stąd informacja w sekcji "Składniki" o 1-1,5 szklanki wody)
  12. dodajemy pozostałą kolendrę, doprawiamy solą, pieprzem i cukrem (opcjonalnie) i podajemy (ja podaję z ryżem jaśminowym, który można kupić w większości supermarketów, gotowanie zajmuje ok 15 min)
Na "popitkę" polecam wodę, napój aloesowy lub lekkie owocowe wytrawne wino (np. pinot grigio).
 
Smacznego :-)
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz