poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rustykalna tarta z czereśniami

"Rustykalny" to określenie zmienne niemal jak kobieta, przynajmniej w języku angielskim. Na różnych blogach widziałam je w użyciu w odniesieniu do czegoś, co jest staromodne albo wiejskie/chłopskie albo niedbałe...i brzmi lepiej niż jego odpowiedniki, nieprawdaż? Nadaje "staromodności" vintage'owego sznitu, czemuś wiejskiemu/chłopskiemu dodaje domowego uroku, sprawia, że "niedbałe" staje się "nonszalanckie" ;) U mnie rustykalna będzie tarta, bez specjalnych foremek, wyszukanych szkładników i zbytniego zachodu. Za to z pysznymi czereśniami :) Jeszcze lepsza w towarzystwie lodów waniliowych lub śmietankowych i w gronie bliskich osób.

Rustykalna tarta z czereśniami

Składniki (na ok. 8 porcji):
  • 250g mąki pszennej (krupczatka byłaby najlepsza, ale z tortowej też wychodzi ok)
  • 150g zimnego masła
  • 1 jajko
  • 3 łyżki cukru pudru (z taką ilością cukru ciasto jest lekko słodkie - osobom preferujących słodsze wypieki polecam dodać więcej cukru, 4-5 łyżek)
  • 2 łyżki cukru trzcinowego
  • 0,5 kg czereśni (lub truskawek lub malin lub jagód lub jabłek lub moreli lub nektarynek lub gruszek... itd.)
Przy doborze proporcji składników kierowałam się tym przepisem.

Przygotowanie:
  1. mąkę i cukier puder przesiewamy do miski lub na stolnicę
  2. dodajemy masło, które albo siekamy razem z mąką i cukrem albo ścieramy do miski/na stolnicę na zwykłej tarce z grubymi oczkami (to jest patent mojej mamy z tym ścieraniem masła na tarce i ja tak właśnie robię - wymaga to mniej pracy niż siekanie)
  3. oddzielamy żółtko od białka, białko odstawiamy na później, żółko dodajemy do ciasta
  4. składniki ciasta mieszamy i ugniatamy, formując kulę
  5. kulę z ciasta owijamy folią spożywczą i chowamy do lodówki na ok. 30 min
  6. w międzyczasie myjemy czereśnie, pozbawiamy je ogonków i drylujemy
  7. rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni Celsjusza (bez termoobiegu, grzanie z góry i z dołu)
  8. schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki i rozwałkowujemy na placek (przypominający koło ;) o grubości ok 0,5 cm
  9. na rozwałkowane ciasto wykładamy owoce, zostawiając po ok. 1,5-2cm wolnej przestrzeni od brzegu ciasta
  10. zawijamy brzegi ciasta do środka koła, tak, aby trochę zachodziły na owoce
  11. ciasto smarujemy białkiem, całość posypujemy cukrem trzcinowym (autorka oryginalnego przepisu podaje, że może też być biały cukier)
  12. wstawiamy na środkową półkę piekarnika i pieczemy 40min
  13. po upieczeniu wymujemy ciasto z piekarnika i studzimy
  14. podajemy z lodami, serkiem waniliowym lub bitą śmietaną
Zarówno do ciasta, jak i do owoców można dodać różne dodatki. Do ciasta np. 1-2 łyżki kakao lub 1 łyżeczkę cynamonu. Owoce można wymieszać z płatkami migdałowymi lub pokruszonymi orzechami. Spód, przed nałożeniem owoców, można posmarować dżemem lub nutellą.

Smacznego :)

czwartek, 21 czerwca 2012

Muffiny z czereśniami i migdałami

Moi znajomi z pracy, którzy próbowali jak dotąd wielu rodzajów muffinów mojej roboty uznali, że ze słodkich te są najlepsze. Ja miałabym problem z jednoznacznym określeniem, że tak, to właśnie te, ale muszę przyznać, że uplasowały się w moim top3 :) Mają zalety wszystkich innych muffinów z mojego sprawdzonego przepisu na muffinową bazę (lekkie, puszyste, wilgotne), a dodatkowo w ich skład wchodzą moje ulubione owoce i pestki. I jedne i drugie mogłabym jeść garściami :)

Piekąc te muffiny korzystałam z migdałów, które sama zblanszowałam, a następnie zmieliłam w blenderze. 24 migdały odłożyłam do posiekania i udekorowania wierzchów babeczek. Ale można też kupić blanszowane migdały albo zmielone - też będą ok. Blanszując i mieląc migdały sama, miałam wrażenie, że wkładam w nie więcej serca i pewnie dlatego tak mi smakowały ;) Jest zdaje się taka zasada, że im więcej pracy kosztuje nas osiągnięcie jakiegoś celu, tym bardziej cieszą efekty... i tym bardziej boli, jeśli starania spełzną na niczym. Tym razem efekty były bardzo dobre :)

Muffiny z czereśniami i migdałami

Składniki (na 24 muffiny o średnicy 5cm, niezbyt wyrośnięte):
  • 200g mąki pszennej
  • 120-150g cukru (jeśli wolimy słodsze wypieki - dajemy więcej, jeśli mniej słodkie - mniej)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 150g migdałów nieblanszowanych (polecam kalifornijskie, które można dostać w Marks & Spencer) lub blanszowanych lub 100g mielonych migdałów
  • 0,5kg czereśni (najlepsze są takie ciemnie, ale w moim osiedlowym warzywniaku akurat takich nie było; uwaga, te ciemne bardzo brudzą paznokcie)
  • 1 jajko
  • 125ml oleju słonecznikowego
  • 1/2 dużego kubka jogurtu naturalnego (ok 200g)
Przygotowanie:
  1. ze 150g migdałów odkładamy 24 sztuki, resztę wkładamy do miseczki i zalewamy wrzątkiem
  2. odstawiamy na 5-10 minut, po czym odcedzamy i zdejmujemy skórkę
  3. obrane migdały osuszamy i mielimy w blenderze na drobne kawałeczki, przypominające okruchy ciastek
  4. wsypujemy zmielone migdały do miski, dodajemy mąkę, cukier, sodę i proszek do pieszenia, mieszamy
  5. w osobnym naczyniu mieszamy jajko, olej i jogurt
  6. łączymy obie masy, dobrze mieszamy (wystarczy łyżką)
  7. czereśnie myjemy i osuszamy, pozbawiamy je ogonków, drylujemy i kroimy na połówki
  8. tak przygotowane czereśnie dodajemy do ciasta i dobrze mieszamy
  9. blachę do muffinów wykładamy papilotkami lub smarujemy tłuszczem
  10. do każdej papilotki/zagłębienia nakładamy ciasto, do 3/4 wysokości/głębokości
  11. wierzch każdej babeczki posypujemy posiekanymi migdałami (po ok. 1 posiekanym migdale na babeczkę)
  12. rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza
  13. wstawiamy blachę z muffinami i pieczemy przez 23 minuty
  14. po upieczeniu studzimy i zajadamy :)
Smacznego :)


niedziela, 17 czerwca 2012

Sałatka z młodych ziemniaków i wędzonego łososia z przepisu Jamiego Olivera

Lubię przepisy Jamiego Olivera - czasami bardzo proste, czasami zaskakujące. To, co jest stałe, to dobry produkt - Jamie zawsze podkreśla, że od dobrego produktu wszystko się zaczyna. Z kiepskiej jakości składników nie wyczarujemy smacznego i cieszącego oko dania, niezależnie od tego, ile pracy w to włożymy. Lubię jego przepisy i podoba mi się jego aktywność społeczna ukierunkowana na promowanie 1) własnoręcznego przygotowywania posiłków w domu, co ma zastąpić żywienie się gotowcami, 2) zdrowego żywienia dzieci, szczególnie w szkołach. Jestem zwolenniczką postulatu, aby ze szkół zniknęły wszelkie automaty z chipsami, słodyczami i słodkimi napojami, podobnie z regałów szkolnych sklepików. Jeśli dzieci nabiorą złych nawyków żywieniowych, mogą mieć problemy w późniejszym wieku. To pokazują doświadczenia z Zachodu. My wcale nie jesteśmy lepsi - dzieci w polskich szkołach wcinają przekąski pełne cukru, ulepszaczy i konserwantów, pracując na nadwagę, choroby układu krążenia i nowotwory w przyszłości... A ich rodzice i opiekunowie się na to godzą...

Ale moim celem w tym wpisie nie było prawienie morałów rodzicom tych dzieci (w końcu co ja mogę wiedzieć o wychowywaniu dzieci, skoro sama ich nie mam). Moim celem było zaprezentowanie przepisu na fajną sałatkę z młodych ziemniaków i wędzonego łososia, który Jamie Oliver umieścił w swojej książce "Jamie Oliver w domu. Przez gotowanie do lepszego życia" oraz na swojej stronie internetowej. Oczywiście trochę ten przepis zmodyfikowałam ;)

Sałatka z młodych ziemniaków i wędzonego łososia z przepisu Jamiego Olivera

Składniki (porcja dla 2 osób):
  • 20 małych młodych ziemniaczków (wielkości orzecha włoskiego)
  • 300g wędzonego łososia (miałam szczęście, moi rodzice dostali od znajomych cały filet świeżego, delikatnie uwędzonego łososia :)
  • 1 średniej wielkości pęczek świeżego koperku
  • 1 mały słoiczek kaparów (polecam kapary i oliwki marki Iposea - moim zdaniem są najlepsze ze wszystkich dostępnych na polskim rynku, a wypróbowałam naprawdę wiele)
  • sok i skórka z 1/2 cytryny (w oryginale jest cała cytryna)
  • 1 łyżka octu z czerwonego wina
  • 2 łyżeczki tartego chrzanu (u mnie ze słoiczka, Jamie poleca świeży korzeń, który należy zetrzeć)
  • 2 łyżki śmietany kremówki (u mnie grecki jogurt; kremówka rzadko gości w mojej kuchni...)
  • 3 łyżki oliwy z oliwek
Przygotowanie:
  1. ziemniaki strugamy lub obieramy, gotujemy w osolonej wodzie przez 15-20min, do miękkości
  2. w międzyczasie ścieramy skórkę z cytryny do miski, wyciskamy sok, dodajemy 1 łyżkę octu i 3 łyżki oliwy z oliwek, mieszamy
  3. kapary płuczemy pod bieżącą wodą, odsączamy i dorzucamy do miski, mieszamy
  4. koperek myjemy, drobno siekamy, 3/4 dorzucamy do miski, mieszamy
  5. ugotowane ziemniaki odsączamy i ciepłe wrzucamy do miski z sosem, kaparami i koperkiem, mieszamy i odstawiamy do wystygnięcia
  6. śmietanę (lub jogurt) mieszamy z tartym chrzanem, doprawiamy solą i pieprzem
  7. na talerzach rozkładamy plasterki łososia, na łososiu rozkładamy ziemniaczki oraz sos z kaparami
  8. robimy kleksy z chrzanowej śmietany, doprawiamy świeżo zmielonym pieprzem i posypujemy resztką koperku
Połączenie łososia z ziemniakami i chrzanem może wydawać się ryzykowne, ale będziecie mile zaskoczeni efektem - polecam :)

sobota, 16 czerwca 2012

Moja sałatka "forever summer", z polskim camembertem i winogronami

Staram się jeść sezonowe produkty. Był sezon na szparagi - często sięgałam po szparagi (choć na blogu tego nie widać, bo nie wystarczało mi samozaparcia, żeby zrobić zdjęcia szparagowym daniom przed ich zjedzeniem, a potem jeść je na zimno...). Jest sezon na truskawki - zajadam się truskawkami (głównie w najprostszej formie, czyli świeże truskawki bez dodatków, umyte...lub nie; podobno z piaskiem smakują lepiej ;). Mają tę zaletę, że są niskokaloryczne i mają dużą zawartość wody - można je więc jeść prawie bezkarnie. Właśnie zaczyna się sezon na czereśnie, które obok moreli są moimi ulubionymi owocami - czereśniom również nie odpuszczę (dziś lub jutro mam np. plan upieczenia sernika z czereśniami, jest super, czereśnie nadają serowi fajnego aromatu, a ich kolor ładnie komponuje się z bielą sera :).

Niemniej jednak przy całej tej letniej obfitości sezonowych owoców mam czasami ochotę na odstępstwo od zasady jedzenia sezonowych produktów i sięgam po składniki, które albo są dostępne przez cały rok, albo sezon na nie przypada w zupełnie innej części roku niż ta, którą akurat mamy. Tym razem padło na składniki dostępne przez cały rok - polski ser camembert z mleka krowiego, różowe winogrona, sałata, orzechy włoskie, sok z cytryny i oliwę. Z tych składników o różnych porach roku przygotowuję sałatkę, która sprawia, że myślami przenoszę się do lata. Stąd taka robocza nazwa "forever summer", jak seria przepisów zaprezentowanych przez Nigellę Lawson w jednej z jej książek.

Moja sałatka "forever summer"

Składniki (na porcję dla 1 osoby):
  • 1/2 małego polskiego sera camembert z mleka krowiego (prawdziwe francuskie sery camembert też się nadają, ale mi ta sałatka zdecydowanie bardziej smakuje z polskim; mały camembert = ok. 120g)
  • 10 owoców różowego winogrona (alternatywnie można użyć białego winogrona; odmiana rodzynkowa też będzie ok)
  • 1 duża garść sałaty (może być miks sałat)
  • 2 łyżki orzechów włoskich
  • sok z 1/2 niedużej cytryny
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
Przygotowanie:
  1. na talerzu rozsypujemy sałatę, skrapiamy są sokiem z cytryny i 1 łyżką oliwy, mieszamy
  2. owoce winogrona przekrajamy na pół i układamy na doprawionej sokiem i oliwą sałacie
  3. ser kroimy w dowolne kawałki i rozkładamy na sałacie i winogronach
  4. całość posypujemy pokruszonymi orzechami i polewamy drugą łyżką oliwy
Smacznego :)

piątek, 8 czerwca 2012

Muffiny dla kibiców

Nie jestem fanką piłki nożnej i nie kibicuję ani polskiej, ani żadnej innej drużynie. Zdaję sobie sprawę z ekonomicznych i wizerunkowych korzyści z organizacji EURO 2012 w Polsce, ale całe to zamieszanie raczej mnie ziębi niż grzeje. Niestety nie jestem w stanie odciąć się od tego wydarzenia, mimo, że w środę po pracy z nieukrywanym zadowoleniem opuściłam miasto-gospodarza, udając się na Podkarpacie. EURO 2012 jest wszędzie, również w sklepie mięsnym należącym do sieci sklepów lokalnych zakładów mięsnych w moim rodzinnym mieście - swoim klientom proponują kiełbaski SPOKO. Że też człowiek nawet w kolejce po kawał mięcha nie może sobie od tego wszystkiego odpocząć (jeszcze tylko miesiąc ;). Co gorsza, zostałam dziś przyłapana przez Wybranka na nuceniu piosenki z jednej z okołoeurowych reklam... Dramat.

Jest takie powiedzenie, że jeżeli nie można z kimś wygrać, należy się do niego przyłączyć. Nie widzę siebie w tłumie poprzebieranych w barwy narodowe i kibicującym polskiej reprezentacji, która nie ma na swoim koncie zbyt wielu powalających sukcesów (a przynajmniej w ciągu ostatnich 10-12 lat). Jedyne, na co mnie stać w związku z EURO 2012, to zaprezentowanie propozycji przekąski, która być może pomoże kibicom polskiej reprezentacji zajeść smutek związany z rozczarowaniem, że znowu nie wygraliśmy/nie wygramy mistrzostw... Zapraszam więc na muffiny dla kibiców, w dwóch wersjach - jednej bardziej męskiej (boczek + cheddar + cebula), drugiej bardziej damskiej (szpinak + feta).

Muffiny z boczkiem, cheddarem i cebulką
Składniki (na ok. 14-16 muffinów o średnicy 5cm):
  • 375g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 200g sera cheddar (cheddar jest idealny do tego typu wypieków oraz do wszelkich innych dań zapiekanych w piekarniku; ma fajny kolor, odpowiednio wyrazisty smak i ładnie się topi)
  • 150g chudego boczku (może być taki paczkowany w plasterkach)
  • 1 średnia cebula
  • 2 jajka
  • 125g jogurtu naturalnego
  • 100g masła
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/4 łyżeczki pieprzu
Przygotowanie:
  1. mąkę przesiewamy do miski z solą, dodajemy proszek do pieczenia oraz pieprz, mieszamy
  2. boczek kroimy na niewielkie paseczki, wrzucamy na suchą patelnię i lekko przyrumieniamy na tłuszczu, który wytopi się z boczku (możemy odłożyć trochę boczku do udekorowania muffinów)
  3. drobno siekamy cebulę
  4. podsmażony boczek zdejmujemy z patelni, przekładając go na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym (żeby ręcznik wchłonąć nadmiar tłuszczu)
  5. na tłuszczu wytopionym z boczku na patelni podsmażamy chwilę cebulkę (do zeszklenia)
  6. po podsmażeniu cebulkę przekładamy do boczku
  7. przecieramy patelnię ręcznikiem papierowym i wrzucamy na nią masło, które roztapiamy na niewielkim ogniu (uwaga, żeby się nie przypaliło)
  8. gdy masło się roztopi, zdejmujemy patelnię z ognia i odstawiamy na chwilę na bok, żeby nieco przestygło
  9. ścieramy ser na tarce, na grubych oczkach
  10. boczek, cebulkę i starty ser dodajemy do mąki i dobrze mieszamy
  11. roztopione masło mieszamy z jajkiem i jogurtem naturalnym
  12. mieszaninę mokrych produktów łączymy z mączną mieszaniną i dobrze mieszamy (wystarczy łyżką)
  13. blachę do pieczenia muffinów wykładamy papilotkami i do każdej z nich nakładamy ciasto (do 2/3 wysokości)
  14. wierzch każdego muffina można udekorować kawałkiem boczku lub posypać posiekanym szczypiorkiem
  15. blachę z muffinamy wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni Celsjusza i pieczemy 20min
  16. po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i albo serwujemy na ciepło, albo studzimy
To była ta bardziej męska wersja. Teraz ta bardziej damska, co nie znaczy, że jest dużo zdrowsza czy też dużo mniej kaloryczna ;)

Muffiny z fetą i szpinakiem (with spinach & celebration* ;)
Składniki (na ok. 16-18 muffinów o średnicy 5cm):
  • 375g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 500g sera feta (2 kostki, np. marki Rucker; przy mniejszej ilości sera fetę bardzo słabo czuć; a mi zależało na wyraźnym smaku i dużych kostkach widocznych w cieście po ugryzieniu/przełamaniu muffina)
  • 300g świeżego szpinaku
  • 1 duży lub 2 małe ząbki czosnku
  • 2 jajka
  • 125g jogurtu naturalnego
  • 125g masła
  • 1/4 łyżeczki soli (mimo słoności fety)
  • 1/4 łyżeczki pieprzu
Przygotowanie:
  1. mąkę przesiewamy do miski z solą, dodajemy proszek do pieczenia oraz pieprz, mieszamy
  2. masło wrzucamy na patelnię/rondelek i roztapiamy na niewielkim ogniu, uważając, żeby się nie spaliło/zbrązowiło
  3. gdy masło się roztopi, zdejmujemy patelnię/rondelek z ognia i odstawiamy na bok, żeby masło nieco przestygło
  4. fetę kroimy w sporą kostkę
  5. czosnek drobno siekamy
  6. szpinak dokładnie myjemy (żeby potem piasek nie chrzęścił nam między zębami ;), usuwamy łodygi (no chyba, że mamy tzw. baby spinach, to wtedy nie), siekamy w paski i wrzucamy na chwilę na suchą patelnię teflonową, żeby szpinak lekko się poddusił - staramy się jednak, żeby nie stracił żywego koloru
  7. 2 łyżki podduszonego szpinaku łączymy z roztopionym masłem, jogurtem i jajkami, mieszamy za pomocą blendera (żeby rozdrobnić szpinak i nadać muffinom fajnego, zielonego koloru)
  8. pozostały szpinak i fetę dodajemy do mąki i dobrze mieszamy
  9. dodajemy mieszankę mokrych składników i dobrze mieszamy
  10. blachę do pieczenia muffinów wykładamy papilotkami i do każdej z nich nakładamy ciasto (do 2/3 wysokości)
  11. blachę z muffinamy wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni Celsjusza i pieczemy 20min
  12. po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i albo serwujemy na ciepło, albo studzimy
*po internecie krąży zdjęcie z jakiejś imprezy czy konferencji, w trakcie której jednym z dań serowanych w ramach cateringu były pierogi ze szpinakiem i fetą; w związku z tym, że - jak mniemam - było to wydarzenie międzynarodowe, nazwy dań zostały zaprezentowane także w języku angielskim - nazwę owych pierogów zgrabnie, acz raczej dosłownie, przetłumaczono na "dumplings with spinach & celebration" ;)

Życzę smacznego i łączę się w bólu z tymi osobami, które do piłki nożnej i rozpoczynających się właśnie mistrzostw mają stosunek podobny do mojego ;)

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Ziołowo-ogórkowy chłodnik z przepisu mojej mamy

Moja mama nie jest najwierniejszą na świecie fanką gotowania, ma jednak kilka sprawdzonych przepisów, które opanowała do perfekcji :) Flaczki drobiowe, żurek, pasta rybna (taka z wędzonej ryby, na śniadanie), pieczarki duszone z natką, roladki wołowe lub wieprzowe z nadzieniem z papryki, ogórka i wiejskiej kiełbasy, pieczone żeberka, bitki, leczo, bigos, ciasto biszkoptowe z owocami, sernik na zimno, wigilijne śledziowe rolmopsy...i jeszcze kilka innych potraw. Na tej liście jest również pyszny ziołowo-ogórkowy żurek, którego tajemnicą jest zmasakrowanie ziół przed dodaniem ich do zsiadłego mleka lub kefiru, koniecznie marki Krasnystaw (nabiał tej marki jest najlepszy do tego typu dań). Zmasakrować zioła można albo w makutrze, czyli dużej, ciężkiej, kamionkowej misie, która służyła mamie też do ucierania różnego rodzaju kremów i mas, albo w moździerzu kuchennym. Nie będąc w posiadaniu makutry (czego żałuję, ale na razie nie mam nawet przestrzeni, w której mogłabym ją przechowywać), skorzystałam z pomocy moździerza, który jakiś czas temu dostałam od moich przyjaciółek (Asi, Basi i Marty) na urodziny (bardzo praktyczny i przydatny prezent :). A chłodnik ten robi się tak:

Ziołowo-ogórkowy chłodnik mojej mamy

Składniki (porcja dla 2 osób):
  • 3 duże kubki kefiru marki Krasnystaw (lub 2 duże opakowania zsiadłego mleka tej samej marki)
  • 1 zielony ogórek (ok 0,3-0,4kg)
  • po dużej garści świeżego koperku, natki i szczypiorku
  • 2 małe ząbki czosnku (lub 1 duży)
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. czosnek i zioła drobno siekamy, wrzucamy do makutry lub moździerza, dodajemy szczyptę soli i rozcieramy na miazgę (nie musi być super dokładnie, ważne, żeby zioła puściły sok)
  2. zmasakrowane w ten sposób zioła zalewamy kefirem lub zsiadłym mlekiem
  3. ogórek obieramy i ścieramy na tarce, na grubych oczkach, dodajemy do "zupy"
  4. doprawiamy solą i pieprzem, dobrze mieszamy
  5. odstawiamy chłodnik na 15 min do lodówki, żeby wszystkie smaki się przegryzły
  6. serwujemy z młodymi ziemniakami z masełkiem :)

Gorąco polecam na gorące i na chłodniejsze dni. Smacznego :)

piątek, 1 czerwca 2012

Muffiny z Coca-Colą

Kolejna propozycja na Dzień Dziecka, tym razem z wykorzystaniem gazowanego, słodkiego napoju, czyli czegoś, co dzieci (podobno) lubią pić najbardziej ;) Coca-Cola nie jest jednak ulubionym napojem milusińskich, bo ma zbyt stonowany kolor - podobno im bardziej fluorescencyjna i rzadziej spotykana w naturze barwa napoju, tym chętniej sięgają po niego mali konsumenci ;) Znajomi, którzy mają dzieci, twierdzą, że ta sama zasada znajduje zastosowanie w przypadku wyboru słodyczy. Podobno wyjątkowo lubiane są słodycze koloru niebieskiego, jak np. takie - obrzydliwe już na pierwszy rzut oka - biało-niebieskie pianki przypominające smerfy... Cóż, moje muffiny nie przypominają postaci z bajek i nie są aż tak kolorowe ani słodkie jak te piankowe smerfy, ale mam nadzieję, że przypadną dzieciom do gustu, choćby tym dużym ;)

Pomysł dodawania gazowanego napoju do ciasta może wydawać się trochę niedorzeczny, ale wyszło naprawdę fajnie. Smak Coca-Coli nie jest wprawdzie bardzo mocno wyczuwalny (raczej lekko, na finiszu), ale dodatek gazowanego napoju dodatkowo spulchnia ciasto. Przepis zaczerpnęłam z pewnego amerykańskiego bloga Grab Your Fork, na który trafiłam za pośrednictwem foodgawker.com - polecam ten agregator blogów kulinarnych, to fantastyczna skarbnica pomysłów na dania wszelkiej maści. I te zdjęcia...sami się przekonajcie.

Muffiny z Coca-colą

Składniki (na 12-16 muffinów o średnicy 5cm):
  • 250g mąki pszennej
  • 130g cukru (w oryginalnym przepisie było 185g, ale to moim zdaniem stanowczo za dużo, biorąc pod uwagę fakt, że do ciasta dodajemy też słodką Coca-Colę)
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1 jajko
  • 125g jogurtu naturalnego lub maślanki
  • 1 łyżeczka esencji waniliowego
  • 125g masła
  • 1 łyżeczka kakao (w oryginale są 4, ale ja dałam mniej, bo zależało mi jedynie na lekko brązowawym kolorze, nie chciałam, żeby wyszły z tego kakaowe muffiny, a po dodaniu 4 łyżeczek takie właśnie by wyszły)
  • 3/4 szklanki (ok. 180ml) Coca-Coli
  • żelki o smaku Coca-Coli do dekoracji (taki gadżet :)
Przygotowanie:
  1. mąkę, cukier, sodę i sól mieszamy w misce
  2. w osobnym naczyniu mieszamy jajko, jogurt i esencję 
  3. do rondelka wlewamy Coca-colę i dodajemy masło oraz kakao, mieszamy i podgrzewamy na niewielkim ogniu, do rozpuszczenia masła
  4. gdy masło się rozpuści zestawiamy rondelek z kuchenki, aby mieszanina nieco przestygła (wystarczy 5 min)
  5. nieco przestudzoną maślano-cocacolowo-kakaową mieszaninę wlewamy do miski z mieszanką suchych składników, dobrze mieszamy
  6. następnie dodajemy mokre składniki (jajko wymieszane z jogurtem i esencją) i dobrze mieszamy
  7. rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza
  8. blachę do muffinów wykładamy papilotkami lub smarujemy zagłębienia tłuszczem
  9. do każdej papilotki wlewamy ciasto, do ok. 2/3 głębokości
  10. wstawiamy blachę do piekarnika i pieczemy przez 20min
  11. po upieczeniu studzimy
  12. po wystudzeniu można udekorować muffiny cocacolowymi żelkami, albo po prostu układając je na wierzchu każdej babeczki, albo smarując najpierw babeczki kremem (np. z serka mascarpone i cukru pudru - 2,5 łyżki cukru pudru na 250g serka; serek mieszamy z cukrem, wstawiamy na pół godz. do lodówki, potem smarujemy muffiny, a na kremie układamy cocacolowe żelki lub inne dekoracje)
Smacznego :)


Ciasteczka z m&msami na Dzień (Dużego) Dziecka :)

Dzień Dziecka jest dla mnie kolejnym (z wielu) pretekstów do zabrania się za pieczenie ;) Tym razem do konsumpcji zostaną zaproszone (lub przymuszone, jak zwał, tak zwał) moje koleżanki i koledzy z pracy. Chciałam przygotować coś 1) słodkiego (w końcu i duże, i małe dzieci lubią słodycze), 2) niewielkiego (żeby można było zjeść na 1-2 kęsy, chowając się przed innymi za winklem biurowego korytarza ;), 3) kojarzącego się z dziecięcymi przysmakami. W ten sposób powstał pomysł na ciasteczka z m&msami. Przeczytałam wiele przepisów na takie ciastka (głównie z amerykańskich blogów), ale jakoś żaden z nich mnie nie powalił. Postanowiłam więc opracować własny przepis. To opracowanie polegało na lekkiej modyfikacji innych pysznych ciasteczek, które wymyśliłam i zgłosiłam do konkursu Kulinarny Blog Roku. Ciasto jest to samo, dżemu w tym przypadku nie dodaję, a za dekorację służą m&msy. Proste i dziecięco efektowne :) Myślę, że z chęcią schrupią je i duże, i małe dzieci, którym życzę wiele radości w dniu ich święta :)

Ciasteczka z m&msami


Składniki (na 50-60 ciasteczek)
  • 1 duże (ok 200g, z czego zużyjemy ok 150g) opakowanie czekoladowych m&msów 
  • 300g mąki pszennej
  • 180g cukru
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 2 żółtka
  • 225g masła (niesolonego)
Przygotowanie:
  1. na ok. 1 godzinę przed rozpoczęciem przygotowywania tych ciasteczek wyjmujemy masło z lodówki, aby zmiękło, nabierając pokojowej temperatury
  2. miękkie masło łączymy z cukrem i cukrem waniliowym, a następnie ucieramy na gładką masę (można ułatwić sobie to zadanie korzystając z miksera lub robota kuchennego)
  3. do masy maślano-cukrowej dodajemy żółtka i dobrze mieszamy
  4. w osobnym naczyniu mieszamy mąkę, sól i proszek do pieczenia
  5. suchą mieszaninę stopniowo dodajemy do masy, cały czas mieszając
  6. po połączeniu wszystkich składników powinniśmy uzyskać masę o konsystencji tłustego twarogu
  7. rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza (bez termoobiegu, grzanie od góry i od dołu)
  8. blachę do pieczenia wyścielamy papierem do pieczenia
  9.  z ciasta fomujemy kuleczki wielkości małego orzecha włoskiego i układamy je na papierze do pieczenia (uwaga: ciasteczka trochę urosną, dlatego nie powinno się zbytnio stłaczać ich na blaszce
  10. kuleczki spłaszczamy palcem, formując placuszki
  11. na każdym placuszku układamy po 3 m&msy, leciuko wciskając je w ciasto
  12. gotowe ciasteczka wstawiamy do rozgrzanego piekarnika, na środkową półkę
  13. pieczemy ok. 15 min, do uzyskania rumianego koloru
  14. po wyjęciu z piekarnika ciasteczka są miękkie i delikatne - ostrożnie przekładamy je na talerz lub inne naczynie do serwowania i studzimy; po wystudzeniu ciasteczka stają się chrupiące
  15. powyższe czynności powtarzamy (z tej ilości składników wychodzi 4-5 blach z ciastkami)



Przechowywać w szczelnie zamykanym pojemniku, np. w słoju lub puszce na ciastka, o ile w ogóle zostanie coś do przechowania ;)