czwartek, 15 września 2011

Sałatka z serem roquefort, gruszką i orzechami

W życiu do wszystkiego trzeba dorosnąć. Do małżeństwa, macierzyństwa, kredytu hipotecznego i odpowiedzialnego stanowiska w pracy (z tego miejsca "pozdrawiam" wszystkich niedoświadczonych pchających się na stanowiska wymagające doświadczenia, choćby życiowego). Ale także do bardziej prozaicznych rzeczy, jak np. jedzenie sera pleśniowego :)

Pierszy ser pleśniowy, jaki w życiu jadłam, to był wyrób camembertopodobny, do konsumpcji którego mnie i moje rodzeństwo próbował przekonać nasz tato. Były to zdaje się wczesne lata 90-te, a ser w ogóle nam nie smakował. Natomiast tacie owszem. Nie pamiętam już dokładnie, ale zapewne skwitował nasze zachowanie jakimś stwierdzeniem w stylu "Nie wiecie, co dobre" :) Później było lepiej - z upływem czasu na rynku dostępny był coraz większy wybór i tych polskich, i tych z importu. Najpierw przekonałam się do polskiego camemberta, potem próbowałam tych bardziej... aromatycznych, francuskich camembertów. I też były ok. Potem w moim repertuarze zagościły kozie sery pleśniowe, które uwielbiam i zawsze, gdy widzę w menu restauracji danie z serem kozim, zamawiam je :) Zwykle jest to przystawka, spośród których najbardziej lubię plaster koziego sera pleśniowego w kształcie rolady, zapieczony w piecu na grzance i umieszczony na szczycie kupki sałaty doprawionej dressingiem na bazie zredukowanego octu balsamicznego, z dodatkiem np. orzechów włoskich, czasami suszonej żurawiny. Chyba jeszcze nie zdarzyło mi się nie zamówić tej przystawki, o ile była w karcie dań ;) Stosunkowo niedawno, bo dopiero ok. 2 lata temu przekonałam się również do serów z zieloną czy niebieską pleśnią. Wśród tych serów moim faworytem jest francuski roquefort (z mleka owczego), zarówno ze względu na smak, jak i konsystencję. Rokpol (inaczej lazur błękitny), czyli polski odpowiednik roqueforta, też jest ok, ale jednak co roquefort to roquefort. Włoska Gorgonzola (z mleka krowiego) jest dobra, ale ma bardziej galaretowatą konsystencję i z tego względu lepiej nadaje się do różnego rodzaju sosów niż np. roquefort.

Natomiast roquefort świetnie nadaje się do sałatek, np. do jednej z moich ulubionych - sałatki z serem rouefort, gruszką i orzechami :) Robi się ją bardzo szybko, nie wymaga wiele pracy, a jest naprawdę super. Słodycz gruszki (na którą nota bene właśnie jest sezon = jesienią są najlepsze) wspaniale komponuje się ze słodkawym (ale inaczej niż gruszka) serem i aromatem orzechów włoskich (te niedługo zaczną dojrzewać i będzie można kupić/nazbierać takich pysznych, świeżych orzechów z miękką skórką, które nie mają jeszcze goryczki, której nabierają orzechy składowane przez jakiś czas po zebraniu). Do tego dressing z dodatkiem octu winnego dla przełamania tej słodyczy i sałata - głównie dla koloru, chyba, że mamy rukolę, która ma wyrazisty smak.

Sałatka z serem roquefort, gruszką i orzechami

Składniki (porcja dla 1 osoby):
  • 1 garść sałaty porwanej na małe kawałki (mix, roszponka, masłowa lub rukola, ale polecam raczej subtelniejsze w smaku niż rukola)
  • 1 dojrzała gruszka (można obrać ze skórki, ale ładniej wygląda ze skórką)
  • 5 dag sera roquefort (w sklepach na stoiskach z nabiałem najczęściej można kupić opakowania 10 dag)
  • garść orzechów włoskich
  • 3* łyżeczki oliwy z oliwek
  • 1* łyżeczka octu z białego wina
  • szczypta soli i świeżo zmielonego pieprzu
*dobierając proporcje oliwy i octu, zwykle kieruję się wskazówką Jamiego Olivera, który w jednym ze swoich programów radził, żeby zawsze mieszać oliwę i kwas (ocet, sok z cytryny) w proporcji 3:1

Przygotowanie:
  1. z oliwy, octu, soli i pieprzu przygotować dressing (= wymieszać :)
  2. sałatę polać dressingiem i dobrze wymieszać, tak, aby pokrył wszystkie kawałki (najlepiej rękoma - żanda łyżka nie wymiesza składników sałaty tak dobrze, jak ręce ;)
  3. gruszkę pokroić na ćwiartki, usunąć gniazdo z nasionami i ogonek, pokroić na ćwiartki, potem każdą ćwiartkę przekroić na pół wzdłuż, a potem w poprzek na niewielkie kawałki
  4. pokrojoną gruszkę rozsypać na sałacie z dressingiem
  5. na sałatę z pokrojoną gruszką pokruszyć ser oraz orzechy
  6. delikatnie wymieszać (lub nie, jeśli ktoś woli sałatkę z warstwami - na zdjęciu poniżej niewymieszana, prawie nie widać sałaty, ale ona naprawdę tam jest ;)

Pyszna jest również inna prosta sałatka z sera pleśniowego - tym razem z poczciwego polskiego camemberta z krowiego mleka. Zdjęcia nie będzie (dwie sałatki na kolację dla 1 osoby to trochę za dużo - nie, że nie dałabym rady zjeść 2, ma się te możliwości, ale czasami trzeba trochę poskromić apetyt ;), ale będzie krótki opis, z czego ją zrobić: camembert pokrojony na niewielkie kawałki (dla 1 osoby ok. 1/2 krążka camemberta), winogrona (albo białe, albo różowe, alto te i te), orzechy włoskie, sałata, oliwa, sok z cytryny, sól, pieprz. Z oliwy, soku z cytryny i przypraw przygotowywujemy dressing, który mieszamy z poszarpaną sałatą. Na wierzchu sałaty układamy przepołowione winogrona i pokrojony ser, posypujemy pokruszonymi orzechami. I konsumujemy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz