czwartek, 26 maja 2011

Gwoli wstępu

Od ładnych paru lat przekonuję moich bliskich, że swoją przyszłość chcę związać z jedzeniem. Wywołuje to różne reakcje. Babcia: „Nie po to studiowałaś, żeby stać przy garach!”. Tato (żartując): „I po co ty dziecko szłaś na studia? Mogłaś pójść do zawodówki i gotować tatusiowi obiadki”. Przyjaciele dopingują i wypytują, kiedy to wreszcie nastąpi. I to właśnie oni - a raczej one – wymyśliły nazwę dla mojego przyszłego przybytku gastronomicznego, „Jak u Ma-gdy”, parafrazując popularne stwierdzenie „Jak u mamy”, co naturalnie bardzo mi schlebia ;)

Pomysłów na ów przybytek było już co najmniej kilka. Pierwotnie miałam stać się właścicielką internetowego sklepu ze specjałami importowanymi z Włoch, który miał rozwinąć się w niewirtualny sklep, w którym można nie tylko kupić jedzenie do konsumpcji w domu, ale też skonsumować coś na miejscu. Później pojawił się pomysł otworzenia włoskiej restauracji, ale po obejrzeniu kilkudziesięciu odcinków „Kitchen nightmares” z Gordonem Ramsay’em i tym podobnych programów telewizyjnych, uznałam, że prowadzenie restauracji może przerosnąć ekonomistę-teoretyka z wykształcenia, PRowca z zawodu i miłośniczkę jedzenia...z zamiłowania. Przez fazę planowania przewinął się również pomysł na kawiarnię-bistro we francuskim stylu (pod wpływem pobytu w Paryżu, oczywiście).

Kto wie, jaki będzie ciąg dalszy tej historii i czy kiedykolwiek uda mi się wyjść poza sferę rozważań i planów. W międzyczasie postanowiłam założyć i PROWADZIĆ bloga, bo wymaga nieco mniejszych nakładów, a jego prowadzenie – o ile wiem – nie grozi plajtą i brakiem środków do życia ;)

Tak więc witam na blogu „Jak u Ma-gdy”, który będzie – mam nadzieję – zbiorem moich rozważań związanych z ogólnie pojętym jedzeniem. Zamierzam umieszczać tu wypróbowane przepisy, recenzje przeczytanych książek cyz oglądniętych filmów, opinie nt. znalezionych w internecie informacji czy
odwiedzonych punktów gastronomicznych. Czasami będą pojawiały się też wpisy z innej beczki, jeżeli coś wyjątkowo mnie zachwyci lub szczególnie zbulwersuje, za co czytelników oczekujących trzymania się tematyki okołojedzeniowej z góry przepraszam ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz